PLEASE WAIT
Translating to your language...
This can take up to 15 seconds.
MENU
MENU
Chcesz dowiedzieć się jak naprawdę działają feromony?
W czasopiśmie Kosmetyki & Biznes znajdziesz
obszerny artykuł na temat feromonów.

Pobierz elektroniczną wersję w formacie PDF i przejdź do strony 20.
Uwaga! Ponieważ plik jest duży, najlepiej:
1.pobierz plik
2.uruchom bezpośrednio ze swojego komputera.
Aby tego dokonać kliknij prawym klawiszem myszki na powyższym odnośniku i wybierz 'Zapisz jako'. Do odtworzenia wymagane jest posiadanie oprogramowania Acrobat Reader, które można pobrać tutaj.
O feromonach mówiono i pisano już praktycznie wszędzie. Powstało wiele publikacji zarówno na zachodzie (m.in. Penthouse, Playboy, Vogue, Discovery, Mens Health, N.Y.Times), jak i u nas w Polsce (CKM, LOGO, TVN, Polsat, itd). Poniżej przedstawiamy jedynie kilka wybranych ciekawych artykułów.

Zawsze najnowsze informacje ze świata feromonów znajdziesz na stronie media na temat feromonów.





Feromony oczywiście istnieją. Działają na naszą podświadomość. Najpierw odkryto feromony męskie. Na Zachodzie używają ich przed wszystkim panowie. Nie dam głowy, że to, co jest oferowane na naszym rynku, to są feromony. Musiałbym zbadać taki ekstrakt i przeprowadzić eksperyment na studentach, czy to działa. Wtedy dopiero mógłbym jednoznacznie odpowiedzieć, czy sprzedawany preparat jest prawdziwy.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog





Skropiłem się feromonami i poszedłem na podryw.
O cud wabikach erotycznych z butelki dowiedziałem się od mojego przyjaciela. Sprawdziłem! Ich zapachowi nie oparła się żadna kobieta.
Prasa wciąż się o niezwykłym działaniu feromonów. Jednak podobno erotyczne wabiki wytwarzane syntetycznie są lepsze. Wszystkie kobiet na nie lecą! Prawda to, czy tylko takie męskie fantazjowanie? W Internecie znalazłem kilkadziesiąt ogłoszeń o sprzedaży wysyłkowej feromonów: pięciomililitrową buteleczkę można kupić już za niewiele ponad 20 złotych. Są także specyfiki dziesięć razy droższe. Jak sprawdzić, który z nich lepszy?
Na internetowym forum dowiedziałem się, że większość osób decyduje się na najtańszy produkt. Wtedy feromonów trzeba użyć więcej i działają one krócej. Wśród moich rozmówców przeważali mężczyźni w wieku około 30 lat. Chwalili się, że mieli potem "wielkie rwanie".
Jeszcze tego samego dnia wysłałem zamówienie, a po trzech stałem się posiadaczem butelki, która miała uczynić ze mnie supermena.

O spotkaniu ze mną marzyło wiele pań
Na początek postanowiłem sprawdzić feromony na tzw.szybkiej randce. Zasady tej zabawy są proste. Z biorącą udział w imprezie kobietą każdy mężczyzna rozmawia tylko 3 minuty. Rozmowę przerywa dzwonek, który jest sygnałem, że czas ruszać do następnego stolika. Na karneciku pan zapisuje, z którą panią chciałby kontynuować znajomość. Jeżeli i ona go wybrała, następnego dnia organizator poda mu jej numer telefonu.
Za pierwszym razem w kawiarni pojawiłem się spryskany jedynie wodą toaletową. W ciągu niespełna godziny poznałem piętnaście kobiet. Były wśród nich sekretarki, studentki, księgowe i panie szukające pracy. Okazało się, że zainteresowałem swoją skromną osobą tylko dwie panie. A mnie spodobały się wszystkie!
Kilka dni później przed wyjściem na szybką randkę użyłem sztucznych feromonów z buteleczki. Następnego dnia dowiedziałem się, że chce się ze mną spotkać siedem pań. Biorąc pod uwagę, że rozmawiałem tylko z jedenastoma kobietami, wynik był oszałamiający! A więc do dzieła!
Wykręciłem pierwszy numer podyktowany mi przez organizatora szybkich randek i umówiłem się na spotkanie. - Cieszę się, że zadzwoniłeś, chociaż... fizycznie zupełnie nie jesteś w moim typie - powiedziała mi Monika tuż po powitaniu. Wysoka, opalona i pewna siebie. Zachowywała się wobec mnie bardzo bezpośrednio. Wyznała, że szukała kogoś, z kim raz na jakiś czas mogłaby pójść na imprezę i trochę się zabawić. - Nie wiem, dlaczego wybrałam ciebie. Tak jakoś wyszło - stwierdziła, patrząc mi prosto w oczy. Co jakiś czas poprawiała włosy, pochylała się w moją stronę i dotykała mojego ramienia. O ile wiem, takie sygnały mają jednoznacznie erotyczny charakter! Musiałem więc mieć głupią minę, kiedy po godzinie Monika zaproponowała, abyśmy znajomość kontynuowali w jej mieszkaniu. Aż tak daleko posunąć się bynajmniej nie zamierzałem...
- Gdy ktoś mi się podoba, nie owijam w bawełnę - stwierdziła Monika, dotykając mojej ręki. Z kłopotliwej sytuacji wyratował mnie telefon od kolegi. Ta metoda wykręcenia się od przymusowej randki sprawdziła się i tym razem. Monika ze zrozumieniem przyjęła wiadomość, że... wzywają mnie obowiązki służbowe.
Spotkania z kolejnymi dziewczynami przebiegały według podobnego schematu. Gdy oprócz kosmetyków używałem również feromonów, panie darzyły mnie większą sympatią. Tak mi się przynajmniej wydawało. Za to w pierwszej dyskotece eksperyment zakończył się klapą. Zamiast wzbudzić zainteresowanie płci przeciwnej, w kobietach wywoływałem lęk, a w mężczyznach - agresję. Okazało się, że nieopatrznie poprosiłem do tańca czyjąś dziewczynę. A jej barczysty facet, wściekły z zazdrości, dał mi pięć minut na zniknięcie. Chyba zbyt dokładnie skropiłem się erotycznym wabikiem?
Kobiety traciły nad sobą kontrolę
Na szczęście w kolejnej dyskotece było lepiej. Wyszedłem na parkiet i... po minucie wirowało wokół mnie kilka dziewcząt. Z jedną z nich, Renatą, poszedłem do baru. Kiedy usiedliśmy na wysokich stołkach, nagle poczułem, że jej dłoń wylądowała na moim udzie. A ponieważ hałas na Sali prawie uniemożliwiał rozmowę, za chwilę dziewczyna wtuliła twarz w kołnierzyk mojej koszuli. Szeptem nalegała, abyśmy opuścili dyskotekę i udali się w zaciszne miejsce.
- Wybacz, ale chyba nie byłoby nam razem dobrze - próbowałem ją zniechęcić. Renata była zdziwiona. Nie dała jednak za wygraną: mogłem się od niej uwolnić dopiero wtedy, gdy podałem jej swój numer telefonu. Zmyśliłem go na poczekaniu.
Okazało się jednak, że nie ma łatwo. Ledwo wyzwoliłem się od napalonej Renaty, a już wpadłem w objęcia Kasi, która koniecznie chciała ze mną zatańczyć. Ciemnowłosa, uczesana w koński ogon, wyglądała na małolatę. Gdy powiedziałem, że z dziewczynkami nie zaczynam, zaklinała się, że właśnie niedawno świętowała osiemnastkę. Szczerze mówiąc, miałem już trochę dość erotycznych podbojów. Może dlatego, że nie włożyłem w nie ani odrobiny wysiłku? A wiadomo: co łatwo przychodzi, to... Jednak mała Kasia na dobre się do mnie przykleiła. Żałowałem więc, że nie mam przy sobie komórki i nie umówiłem się z kolegą, żeby zadzwonił. No cóż, cierp, ciało... W dosłownym znaczeniu!
Erotyczne wabiki dla poważnego szefa
Już miałem powiedzieć Kasi, żeby znalazła sobie inny obiekt zainteresowanie, gdy zderzyła się ze mną Kinga, koleżanka ze studiów. - Jak się masz? Co u ciebie? - rzuciła mi się na szyję, odciągnęła na bok. - Wciąż jestem singlem. Szkoda, że nie możesz być moim chłopakiem, bo to jakby kazirodztwo - zażartowała. Wyszliśmy na zewnątrz, żeby pogadać. Byliśmy przecież kumplami z wieloletnim stażem, a nie widzieliśmy się kilka miesięcy. Z przerażeniem pomyślałem, że moje sztuczne feromony mogą Kindze zawrócić w głowie. Ale nie! A może po prostu przestały już działać? Na wszelki wypadek opowiedziałem jej o moich ostatnich wyczynach.
- Naprawdę się pokropiłeś? - Kinga chciała się upewnić, czy aby się nie przesłyszała. - I miałeś taaakie branie u kobiet? - dopytywała się z niedowierzaniem. - To jest myśl! Jeżeli są feromony dla was, to na pewno są też dla nas. Muszę je zdobyć za wszelką cenę i wypróbować Najlepiej na moim szefie! To facet, który nie daje się usidlić żadnej kobiecie. Zawsze jest taki zasadniczy...
Podałem Kindze adres internetowy. Pewnie już się kropi tymi sztucznymi feromonami. Nie chciałbym być w skórze jej szefa!

Piotr Kaźmierczak, NAJ NR 38/2003





Widzisz go po raz pierwszy w życiu, ale coś ci mówi, że właśnie z nim będziesz szczęśliwa. Owo "coś" to feromony. Wiele z nas na pewno przypomni sobie ulotne chwile, kiedy jakaś tajemnicza moc, ni z tego ni z owego. przyciągała nas do kogoś, czasem z siłą huraganu. Czy i tobie zdarzyło się, na przykład w samolocie lub autobusie, poczuć do przypadkowego towarzysza podróż gwałtowny pociąg i zadrżeć z pożądania? Wiele szczęśliwych par poznało się w ten sposób. Bezbłędnie. w jednej chwili rozpoznali. że są dla siebie idealnymi partnerami. A udało im się to dzięki pomocy feromonów. To one bowiem powodują, że zupełnie sobie obcy kobieta i mężczyzna nie potrafią się sobie oprzeć od pierwszego wejrzenia.

Przyciąganie i odpychanie
Ta sama siła. która zbliża, potrafi też oddalać. Spotykamy na przyjęciu nowych ludzi i często od razu czujemy, czy będą naszymi przyjaciółmi - czy też lepiej trzymać się od nich z daleka. Niektórzy nazywają to po prostu szóstym zmysłem. Tym, który obok smaku, dotyku. węchu, słuchu i wzroku informuje nas o świecie i otaczających nas ludziach. Jednak o ile pięć pierwszych łatwo opisać i wytłumaczyć, jak działają, o tyle ten "szósty" nadal w dużej mierze pozostaje dla nas zagadką, choć już coraz bliższą rozwiązania.

Chemia miłości
Feromony powstają w naszej skórze. To substancje hormonalne uwalniane przez organizm dodatkowa informacja o nas, którą nasze ciało przekazuje otoczeniu. Mają nam ułatwić porozumienie z innymi ludźmi. Wysyłamy feromony i odbieramy te, które należą do innych osób. Do ich wyławiania służy nam nos. W nim właśnie znajduje się "czujnik" feromonów, który przekazuje potem informację do mózgu. Zatem o tym, czy mężczyzna od razu przypadnie nam do serca, decydują nie tylko oczy, ale i nos. Feromony powstają w różnych miejscach na naszym ciele, jednak najwięcej wydostaje się spod pach. To stamtąd właśnie płyną do nas informacje na temat partnera.
Kiedyś zrobiono ciekawe doświadczenie. Kobietom dano do wąchania przepocone podkoszulki zupełnie im obcych mężczyzn. Miały określić, które najbardziej je pociągają, a które napawają odraza. Okazało się, że paniom najbardziej odpowiadała woń panów różniących się od nich genetycznie. A im bardziej różnorodne gem rodziców, tym silniejsze rodzi się potomstwo.
Tak więc sama natura podpowiada nam, którego mężczyznę powinnyśmy uznać za atrakcyjnego, a który zupełnie do nas nie pasuje, mimo że w powszechnej opinii jest bardzo przystojny. Wymianie tych chemicznych ekstraktów miłości służy też pocałunek. Między górną wargą a nosem intensywnie wydzielają się feromony, ich wykrywacz zaś znajduje się w środku tego organu. Gdy w trakcie pocałunku nasze twarze zbliżają się do siebie. mamy możliwość wzajemnego dokładnego ..obwąchania się".
Możliwe. że z podobnych względów wiele osób tak lubi miłość francuska. Organy płciowe to również zasobny magazyn feromonów. Tym bardziej że owłosienie przytrzymuje cząsteczki przy skórze, a więc są mocniej skondensowane. Wielu kochanków niezwykle sobie ceni możliwość napawania się intymnym zapachem partnerki. Z takich upodobań znany był między innymi Napoleon, który przed powrotem do domu prosił listownie swoją żonę Józefinę, by się nie kąpała.

Na dobry początek
Można powiedzieć, że feromony prowokują nas do miłości, nastrajają romantycznie i powodują miły stan podniecenia. To dzięki nim drżymy z emocji, a pierwszy pocałunek dostarcza rozkosznych wrażeń. Jednak trudno wymagać by gwarantowały nam szczęśliwe życie. Dalej musimy radzić sobie sami. Możemy jednak postarać się jak najdłużej utrzymać pozytywne działanie feromonów. Dlatego panie powinny sypiać wtulone w pachę ukochanego. Takie stałe męskie towarzystwo działa znakomicie nie tylko na nasze poczucie więzi, ale też na cały organizm. Okazuje się bowiem, że ciągła obecność feromonów partnera wyrównuje nasz cykl miesiączkowy, reguluje owulacje i zwiększa płodność.

Joanna Barańska, konsult.dr Marek Marcyniak, seksuolog, NAJ





Mamy robotę dla funkcjonariuszy Glempa i prawdziwych Polaków w parlamencie. Najpierw masoneria i światowe żydostwo rzucili na nas viagrę, teraz chcą oblać naszych samców płynami przyciągającymi stada bab. Viagra - jak wiadomo - robi oszałamiającą karierę wśród klientów burdeli i podtatusiałych kochanków, którzy już posiadają małoletnie panienki na własność. Trudno bowiem się spodziewać, żeby małżonka z dwudziestoletnim stażem chciała wytrzymywać czterogodzinne spółkowanie i przeżywać sześciokrotnie orgazm z małżonkiem, którego po tylu latach ma już dosyć. Problemem nieśmiałych lub posuniętych wiekiem samców nie jest więc zażycie niebieskiej pigułki, ale zdobycie w miarę interesującego obiektu, na którym działanie viagry będzie się sprawdzać. I właśnie z pomocą naszym facetom ma zamiar pospieszyć amerykańska firma, która produkuje tzw. feromony, dodawane do wody po goleniu lub wody toaletowej. Feromony są to substancje chemiczne, które występują w organizmach żywych i są wydalane na zewnątrz. Przy ich użyciu zwierzaczki ostrzegają się o niebezpieczeństwie, zapachem znaczą swoje rewiry, a także zachęcają się wzajemnie do dymania. Brak chwilowo naukowych dowodów, że gatunek ludzki również używa feromonów, być może ich funkcja zanikła wraz z rozwojem cywilizacji, zabiły ją różne perfumy i dezodoranty, jednak wiadomo, że naturalny zapach może przyciągać lub zniechęcać do robienia seksu. Laboratoria na całym świecie od lat pracują nad wyprodukowaniem zapachu, który powodowałby, że za chłopami zaczęłyby lata tabuny bab, w celu jasno określonym. Połączenie takiego specyfiku z viagrą to jest cycuś, a nie jakieś zasrane życie w kraju czterech reform. Już w starożytności reklamowano afrodyzjaki - przez wieki osobnikom obojga płci oferowano sterty pigułek, które miały wywołać nadzwyczajne zainteresowanie drugiej strony. Jednak więcej miało to wspólnego z autosugestią niż rzeczywistym działaniem. Od pewnego czasu na świecie karierę robi specyfik Atena pheromone 10 x TM ze Stanów Zjednoczonych. Buteleczkę tego płynu wlewa się otóż do wody po goleniu lub wody toaletowej. Ponoć wystarczy przetrzeć mordę raz na dwa dni, żeby nie móc opędzić się od napalonych bab w czasie spaceru ulicami miasta, nie mówiąc o kawiarni. Gościu natarty Ateną zieje ponoć na odległość kilku metrów seksem, jak suka cieczką, i zapowiada swoim zapachem bzykanie, że palce lizać. Amerykańska prasa przytacza opowieści chłopów, o tym, jak już w dniu natarcia się tym płynem dupczyli aż furczało. Mogli przebierać w dziewczynkach niczym w ulęgałkach, takie były uległe. Po wprowadzeniu na polski rynek Ateny źle wróżymy naszej gospodarce, co już od lat zresztą zapowiada tatko Rydryk mówiąc, że kapitał zachodni zniszczy nasz przemysł i wszelką wytwórczość poprzez szybszą niż dziś likwidację fabryk. Teraz robotnicy nawet nie będą mieli ochoty strajkować w obronię swojego miejsca pracy. Rano natrą się Atheną, a po południu łykną viagrę i polecą posuwać panienki, zwabione zapachem feromonu. 2 powodu nadzwyczajnej popularności niektórych samców, zaspokajać oni będą po trzy panienki jednoczenie, co viagra umożliwi bez problemu. Po kilku tygodniach takiego Samczego życia służba zdrowia wstawi im rozruszniki serca, a ZUS zafunduje rentę inwalidzką. Jej nędzna wysokość i tak nie będzie miała znaczenia, bo facet z rozrusznikiem już nie potrzebuje drogiego płynu athena i jeszcze droższej viagry. Załamie się całkowicie moralność katolicka, która - jak uczy doświadczenie - zawsze upada, kiedy Polak-katolik ma do wyboru: albo słuchać plebana i bzyka się wyłącznie w celach prokreacyjnych, albo uprawiać seks pozamałżeński, używać kondomów, skrobać niepożądaną ciążę oraz dawać sobie "żuć czuba". To rzeczywiście wygląda na jakiś piekielny plan zniszczenia Polski i Polaków, czyli wybranego narodu nr 2, żeby wybrany naród nr 1 mógł zapanować nad światem.

Janusz Wrubel, NIE nr 35/99





Pigułka antykoncepcyjna zaburza prawidłowe odczytywanie wysyłanych przez mężczyzn sygnałów chemicznych, zwanych feromonami. A fałszywe ich odbieranie może drogo kosztować - wybór partnera decyduje bowiem między innymi o tym, czy dziecko będzie wyposażone w sprawny układ odpornościowy.
Zwierzęta komunikują się za pomocą zapachów, ale sygnały przez nie wysyłane zawierają nie tylko substancje, które może wyczuć nasz nos (takie jak płyn służący do znaczenia terenu przez koty). Używają też subtelniejszego zapachowego języka: feromonów. Te bezwonne substancje chemiczne (należące do grupy sterydów, alkaloidów i białek) nawet w bardzo małych stężeniach silnie oddziałują na organizm. Mrówki feromonami zaznaczają na przykład miejsce, w którym odkryły jedzenie. Dzięki temu mogą bezbłędnie wskazać drogę do niego swoim pobratymcom. Udowodniono również, że samce motyli próbują kopulować z każdym przedmiotem nasączonym feromonami samicy.

Mowa zapachów
Już w latach 70. naukowcy stwierdzili, że feromony, obok innych substancji zapachowych, decydują o wyborze partnera seksualnego u gryzoni. Zapach ich moczu oraz zawartość w nim feromonów jest inna u każdego osobnika i zależy od rodzaju genów, tzw. głównego układu zgodności tkankowej (MHC). To właśnie w nich zapisany jest plan budowy białek, umożliwiających układowi odpornościowemu odróżnianie obcych tkanek. Okazuje się, że im bardziej geny MHC rodziców się różnią, tym lepiej dla potomstwa. Organizm dziecka ma wtedy większe szanse na walkę z wirusami i bakteriami. Dlatego dobierające się w pary szczury zwracają uwagę, czy potencjalny partner ma wystarczająco odmienny zestaw genów głównego układu zgodności tkankowej, a umożliwiają im to sygnały zawarte w feromonach.

VNO, czyli drugi nos
Feromony nie są klasycznymi substancjami zapachowymi, do ich wykrywania służy ssakom narząd nosowo-lemieszowy (VNO). Odkryto go m.in. u myszy, szczurów i chomików. Naukowców najbardziej jednak intrygowało pytanie, czy również ludzie nieświadomie wysyłają i odczytują feromonowe informacje. Pierwsze wzmianki o tym, że w pobliżu naszego nosa znajduje się jakiś "dziwny" narząd, pochodzą aż sprzed 300 lat. Badacze zainteresowali się nim ponownie dopiero w latach 30. XX wieku. Wówczas jeden z lekarzy stwierdził, że narząd nosowo-lemieszowy jest atawizmem jak kość ogonowa i występuje u nas wyłącznie w życiu płodowym, a wkrótce po urodzeniu zanika. Pogląd ten był akceptowany aż do 1987 r., gdy David Moran z University of Pennsylvania i Bruce Jafek z University of Colorado stwierdzili, że każda z przebadanych przez nich kilkudziesięciu dorosłych osób ma VNO. Nadal jednak nie było wiadomo, czy narząd ten działa. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Psycholog Luis Monti-Blocha z Uniwersytetu Utah wykazał, że komórki narządu nosowo-lemieszowego reagują na bezwonny ekstrakt z różnych wydzielin ludzkich gruczołów skórnych.

Zapach genów
Jeśli więc VNO funkcjonuje, feromony najprawdopodobniej wpływają na nasze zachowania. Pierwsze sygnały, że tak może się dziać, pojawiły się w 1971 r., kiedy nie wiedziano jeszcze o istnieniu VNO u dorosłych. Naukowcy zaobserwowali wówczas, że cykle miesięczne kobiet dłużej z sobą mieszkających synchronizują się. Niecałe dwadzieścia lat później potwierdzono to odkrycie eksperymentalnie. Przez kilka miesięcy jedna grupa badanych kobiet nosiła pod pachą bawełniane waciki. Naukowcy po usunięciu wszystkich składników zapachowych dawali je do wąchania drugiej grupie pań. Po pewnym czasie cykle miesięczne obu grup się zsynchronizowały. Stwierdzono również, że bezwonne feromony zawarte w męskim pocie przyczyniają się do regulacji cyklu menstruacyjnego.
Naukowców bardziej jednak interesowało pytanie, czy substancje te wpływają na wybór partnerów seksualnych. Claus Wedekind z uniwersytetu w Bernie w 1995 r. zbadał budowę genów MHC 49 kobiet i 44 mężczyzn. Następnie poprosił panów, aby przez dwie noce spali w podkoszulkach. Szwajcarski uczony dawał je potem do powąchania badanym kobietom i notował ich wrażenia. Wedekind stwierdził, że panie wykazywały wyraźną tendencję do wybierania podkoszulków mężczyzn o odmiennych zestawach genów MHC.
To, że ludzie nieświadomie kierują się w poszukiwaniach partnerów budową genów głównego układu zgodności tkankowej, potwierdziły także eksperymenty przeprowadzone przez Carole Ober z University of Chicago. Postanowiła ona sprawdzić, czy 411 par należących do istniejącej od kilkuset lat sekty menonitów, zawierających małżeństwa wyłącznie w obrębie własnej grupy wyznaniowej, również postępowało zgodnie z tą zasadą. Okazało się, że tak. Carole Ober stwierdziła także, że wśród par, u których dochodziło do naturalnych poronień, geny MHC ojca i matki były bardziej podobne do siebie niż w wypadku innych menonickich małżeństw.

Natury nie da się oszukać
Różnice w budowie głównego układu zgodności tkankowej rodziców wpływają nie tylko na sprawność układu odpornościowego dzieci, ale również na przebieg ciąży. Kunio Yamazaki z Monell Chemical Senses Center w Filadelfii wykazał także, że jeśli MHC rodziców się różni, dzieci rodzą się w wyznaczonym terminie. Natomiast u osób mających kłopoty z naturalnym poczęciem duże zróżnicowanie MHC oznacza większe szanse na powodzenie zapłodnienia metodą in vitro - dowiódł Louis Weckstein z Reproductive Science Center w San Ramon w Kalifornii. Zostaliśmy więc wyposażeni w feromony mające nam ułatwiać wybór partnera, zapewniający poczęcie zdrowego potomstwa. "Podczas przeprowadzonych przeze mnie badań okazało się jednak, że środki antykoncepcyjne zaburzają ten naturalny mechanizm" - twierdzi Claus Wedekind na łamach "New Scientist". Podczas eksperymentów kobiety przyjmujące pigułki wybierały podkoszulki mężczyzn o zbliżonej budowie genów MHC. "Moim zdaniem, środki antykoncepcyjne, oszukując organizm, że jest w ciąży, wpływają na odbiór sygnałów zawartych w feromonach" - dodaje Wedekind. Może to być stare przystosowanie ewolucyjne, zaburzane przez hormonalne środki antykoncepcyjne. Rewelacje Wedekinda o wpływie pigułek na wybór partnerów chce zweryfikować Marian Petrie z uniwersytetu w Newcastle. W tym celu zamierza ona przebadać 80 kobiet, wśród których znajdą się panie regularnie przyjmujące środki antykoncepcyjne. "Już teraz doradzałbym jednak kobietom szukającym kandydata na ojca swoich dzieci, aby na długo przed dokonaniem wyboru przestały brać pigułki" - twierdzi Rachel Herz z Brown University w Providence. Natury nie da się oszukać.

Marcin Rotkiewicz, "Prawdziwy zapach mężczyzny", Wprost, Nr 954



Następnie przeczytaj:
Jak stosować?