PLEASE WAIT
Translating to your language...
This can take up to 15 seconds.
MENU
MENU
« Przeczytaj też inne relacje

Myślałem przez chwilę, że to jakiś narkotyk...

Otóż moja przygoda z feromonami zaczęła się w dość dziwny sposób, na dodatek w trudnym dla mnie okresie. Poznałem kobietę, która od samego początku znajomości mnie zaintrygowała (może też używa fero?). Staliśmy się dobrymi znajomymi, zaryzkowałbym stwierdzenie, że przyjaciółmi, ale niestety nic więcej. Prowadziliśmy długie, przyjemne, często bardzo intymne, rozmowy. Nieraz dochodziło do zbliżeń wiecie, sceny jak z filmów - już prawie pocałunek, coś iskrzy... zbliżamy się, trach - Ona odwraca głowę poprawiając włosy, lub ja, speszony, w ostatniej chwili zmieniam trasę moich ust i daję przyjacielskiego buziaka w policzek. Strasznie mnie to bolało, bo wiedziałem, że Ona nie ma nikogo i pragnie ciepła i miłości, ale nie potrafiłem. Umiałem tylko słuchać jak się zwierza, żali i wspierać Ją w tym, ale tylko po przyjacielsku. Moje uczucia ciągle narastały (odwaga niestety nie) i zacząłem miewać nawet głupie pomysły typu wyjazd, zmiana pracy, zapomnienie, a nawet gorsze, o których ze wstydu nie wspomnę...

Mam Dobrego Przyjaciela, który nigdy nie miał problemów z kobietami. Pewnej nocy przy piwku zapytał dlaczego się tak zmieniłem, wcześniej wesoły, wytrwały w szukaniu Królewny człowiek, teraz smutny i ciągle zamyślony. Alkohol rozwiązał mi język, więc podzieliłem się z nim moim problemem. Poradził mi, żebym umówił się z Nią następnego dnia, a on wpadnie wcześniej i przyniesie mi coś ekstra, coś co pozwoli mi zbliżyć się do Niej już nie jak przyjaciel, ale... no wiecie. Wątpiłem, ale cóż, zadzwoniłem, umówiłem się na tradycyjne niemal "pogaduchy" przy winie i kominku w naszym ulubionym zajeździe pod Lublinem.
Przygotowywałem się już do wyjścia, Grześka nie było widać, nie zdziwiony zbytnio tym faktem, wziąłem kluczyki i wyjechałem z garażu. Na szczęście wtedy na podjazd zajechała "Czerwona Strzała" Grześka. Wybiegł cały upaćkany w smarze, ale w ręku miał mały woreczek. Otwierałem drzwi do domu, kiedy poczułem na szyi jego palce. Dotknąłem tego miejsca, powąchałem i z wyrzutem zapytałem "Co to za smród?!". "Smród, nie smród - ale działa!"odpowiedział i prysnął mi na kark coś, co miało już o wiele przyjemniejszy i zadziwiający zapach (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to Chikara). Wyjął mi klucze od domu z dłoni, poklepał po plecach i z właściwą mu szczerością powiedział "spadaj i nie wracaj jako singiel!". Co miałem zrobić, pojechałem...

Już w drodze zaczęło się coś ze mną dziać. Z początku byłem nastawiony na to spotkanie dość sceptycznie, do tego te wygłupy z jakimiś cieczami, ale po kilku minutach jazdy wreszcie powrócił humor. W czasie jazdy wesoło podśpiewywałem razem z moimi ulubionymi zespołami z odtwarzacza, działo się coś dziwnego. Myślałem nawet przez chwile, że to jakiś narkotyk i nie powinienem po nim prowadzić, jednak to było silniejsze. W końcu dojechałem pełen pozytywnych emocji, pod pensjonatem czekała Ona. Pierwszy raz to ja się spóźniłem, jednak nie przejąłem się zbytnio tym faktem. Wyszedłem do Niej i wtedy się zaczęło...
Całus na powitanie, uścisk i w Jej pięknych oczach zobaczyłem dziwny błysk, kiedy weszliśmy do środka, na aksamitnej skórze prześwitującej przez rękawy bluzeczki zobaczyłem gęsią skórkę. "Zimno Ci?" zapytałem. Odpowiedź przeszła moje wszelkie oczekiwania, zamiast odpowiedzieć, mocno mnie objęła i w tej pozycji, wtuleni w swoje ramiona, rozmawialiśmy dość długo. Nie była to rozmowa jak zwykle, rozmawialiśmy na inne tematy, robiło się coraz przyjemniej. Czułem przechodzące przeze mnie fale to gorąca, to znowu zimna. Drewno w kominku strzelało, kiedy zapadła cisza. Spojrzeliśmy sobie w oczy, tym razem patrzyłem w Jej oczy długo i namiętnie. Jej wzrok, który zazwyczaj działał na mnie tak, że miałem wrażenie, że zaraz się zapadnę pod ziemię, albo ta siła uderzy mną o ścianę, zadziałał na mnie tym razem całkiem inaczej. Nie próbowałem uciec przed nim w kąt pokoju, tylko patrzyłem, tonąc w jego głębi. Nie wiem ile czasu przesiedzieliśmy w tej ciszy przeplatanej tylko dźwiękiem palonego drewna. W końcu wyszeptaliśmy równocześnie "Kocham Cię". Nie, moi drodzy, sytuacja nie zakończyła się licytacją, kto ile będzie miał lat szczęścia ;). Złączyliśmy usta w długim i namiętnym pocałunku, którego po prostu nie da się opisać. Od tego dnia jesteśmy razem i nie potrafimy żyć bez siebie. Jeżeli jest prawdą, że ludzie przed narodzeniem mają w Niebie swoją duszę bliźniaczą, to ja Ją odnalazłem i życzę tego z całego serca wszystkim.

I już kończąc opowieść, chciałbym napisać, że nawet jeśli nie wierzycie w powodzenie, nie poddawajcie się zbyt szybko. Nawet jeśli nie wierzycie w siłę fero, spróbujcie. Nie zaszkodzi a może tylko odmienić Wasze życie na lepsze!
Ja już wiem co zaaplikował mi Grzesiek. Właśnie kończy mi się zapas, który od Niego dostałem, dlatego trafiłem na tę stronę. Mam nadzieję, że dzięki mojemu listowi chociaż jeden lub jedna samotna, nieśmiała osoba ułoży sobie życie z kimś, kogo kocha. Pozdrawiam serdecznie! Michał.


Nadesłano na konkurs "Prześlij nam swoją historię!", 20:11, 15 stycznia 2007r.

Możesz przeżyć to samo. Przejdź teraz do sklepu »